Studenci Uniwersytetu Trzeciego Wieku z Kłaja stęsknieni i świadomi jak bardzo im brakowało swojego towarzystwa, spotkali się, by wyruszyć w swoją pierwszą podróż po miesiącach izolacji. Zdezynfekowani, zaprzyjaźnieni z maseczką - najnowszym gadżetem współczesnego globtrotera - obrali kierunek na Kazimierz Dolny nad Wisłą. Zwiedzanie rozpoczęliśmy od obserwacji z góry malowniczych zakoli Wisły i dumnie prezentującego się w oddali zamku w Janowcu. Na górę dotarliśmy Melexami, podgryzani przez komary, ale było warto. Wracając zobaczyliśmy Starą Chatę z XVII w. - zadbaną perełkę – obowiązkowy przystanek wszystkich wycieczek. Stęsknieni cudów przyrody pomaszerowaliśmy Wąwozem Korzeniowym. U nas korzenie drzew są pod ziemią, a tam wiją się po piaszczystych ścianach wąwozu, tworząc naturalne rzeźby, przestrzenne obrazy rozbudzające wyobraźnię.
Przyroda i krajobrazy, a samo miasto? Już wiemy, że Kazimierz Dolny nie jest przereklamowany. Świadectwem dawnej potęgi tego miasta, znajdującego się na ważnym wodnym szlaku handlowym są spichlerze Ulanowskich, Bliźniaczy, Feiersteina. Odnowionym zabytkom nadano nowe życie, tworząc w nich hotele i galerie sztuki. Wieki historii przemawiają też w Farnie św. Jana Chrzciciela i św. Bartłomieja. Ta najstarsza świątynia miasta powstała w 1325 r., spłonęła w 1561 r., potem została odbudowana z dbałością o szczegóły. Do dziś rozbrzmiewają w niej i zachwycają swoim brzmieniem najstarsze, zachowane w Polsce organy. Nie mogliśmy sobie odmówić wspinaczki na Górę Trzech Krzyży. Widok nie pozostawia żadnych złudzeń, że właśnie Kazimierz nad Wisłą to mekka malarzy, poetów, pisarzy i filmowców.
Obowiązkowo zgromadziliśmy się przy zabytkowej drewnianej studni na środku rynku, by zrobić pamiątkowe zdjęcie i w jej cieniu zajadać się maślanymi, drożdżowymi kogutami. Dowiedzieliśmy się, że tradycyjny kazimierski smakołyk pieczony jest na pamiątkę ostatniego koguta, który ukrył się w jaskini przed smakoszem drobiu, okrutnym diabłem. Sprytna zakonnica widząc co się dzieje, pokropiła wodą święconą wejście do jaskini. Tym bohaterskim czynem obroniła miasto i koguta przed siłą nieczystą.
Pożegnaliśmy z łezką w oku to bajeczne miasteczko ukryte wśród zielonych wzgórz. Z każdej strony odkrywane na nowo innym pejzażem-symbiozy pięknej zabudowy z zielenią i urozmaiceniem terenu. Obiecując sobie powrót w to miejsce, wyruszyliśmy do zamku w Janowcu. Ruiny z odrestaurowanym fragmentem sal muzealnych opowiedziały nam historię rodu Firlejów-piękną bogatą, jednak jak w każdym zamku otoczoną cieniem mrocznej tajemnicy. Podobno Czarna Dama ukazująca się na wieży zamku to Helena Lubomirska, którą rodzice zamknęli w wieży, by wyleczyła się z miłości do niegodnego jej młodzieńca, a ta niewdzięczna rodzicielskiej troski skoczyła z wieży i „zabiła się na śmierć”. Po tej tragedii rodzina Lubomierskich opuściła zamek. Ród Firlejów troszczył się o zamek przez wiele, wiele lat dokumentując skrupulatnie jego historię.
Wracając zaglądnęliśmy do Nałęczowa, kurortu dla skołatanych serc. Zadumaliśmy się nad aspektami zdrowia, kruchości naszej egzystencji. Mamy świadomość, jesteśmy czujni, ale nic nie zatrzyma nas w drodze do poznawania nowych miejsc i nowych ludzi. Jesteśmy brygadą w stałej gotowości.
Dorota Kosmowska