„Nasze wielkie greckie wakacje”
Zamysłem było zorganizowanie sesji wyjazdowej w ramach poznawania antycznej Grecji i sztuki bizantyjskiej. Przygotowywaliśmy się do tej wypraw duchowo i finansowo przez cały rok, tak my studenci z UTW z Kłaja. Dzieci słuchały naszych planów snutych na głos w zimowe wieczory z wielkim powątpiewaniem.
Nie bacząc na wszystkie obiektywne przeszkody wyruszyliśmy 7 września 2016r. Przejechaliśmy autokarem wiele krain. Przyglądaliśmy się połaciom pól uprawnych ciągnącym się aż po horyzont, tylko z oddali obserwując większe miasta z wieżami kościołów, cerkwi, meczetów i minaretów w zależności od przekraczanej granicy. Przespaliśmy się w hotelu w serbskiej Suboticy. Po śniadaniu ruszyliśmy radośnie ku słońcu. Grecja przywitała nas deszczem i westchnieniem gospodarzy „Tu od trzech dni pada”. Byliśmy jednak zbyt zmęczeni by zacząć płakać nad utraconym plażowaniem. Zamieszkaliśmy u podnóża pasma Olimpu i to pewnie za sprawą łaskawego Zeusa ranek przywitał nas piękną pogoda. Śmiem myśleć, że maczał w tym palce osobiście, bo doceniając nasza determinację, wysiłek i odwagę podczas wycieczki na Olimp na kilka chwil wynurzył się zza chmur i pokazał na swoje oblicze jakby chciał do nas „puścić oko”. Z Posejdonem też mieliśmy dobre układy. Morze Egejskie traktowało nas łaskawie. Kąpiele sprawiały nam wiele radości, a fale tylko czasami przewracały z zaskoczenia mniej uważne studentki. Przyjemności plażowania przeplataliśmy autokarowymi wypadami. Saloniki drugi po Pireusie port zaskoczył nas swoją wielkością i nowoczesnością. To tętniące życiem miasto uniwersyteckie. Stare filmy zarysowały w naszej świadomości je jako miejsce z klimatycznym portem. Tym czasem jest to metropolia o pięknym połączeniu nowoczesnej architektury z Białą Wieżą, bizantyjskimi zabytkami i tureckimi zaułkami. Zrobiliśmy sobie pamiątkowe zdjęcia pod Łukiem Triumfalnym upamiętniającym zwycięstwo Galeriusza nad Persami. Niezapomniane wrażenie i siłę potęgi wiary - mimo różnych kolei losu ludności - odczuliśmy w kościele św. Demetriusza patrona miasta. Przemówiły do nas wieki, kiedy patrzyliśmy na odkopane ruiny Forum Romanum. Czas spędzony w Atenach stał się prawdziwa lekcją historii starożytnej. Ta kolebka cywilizacji uczy pokory. Uświadamiamy sobie, że największe potęgi mają swój kres. Zmusza do zadumy nad przemijaniem i cyklicznością cywilizacji jej rozkwitu i upadku.
W drodze na Meteory wszyscy nabraliśmy uzdrawiającej wody ze źródełka świętej Paraskiewi patronki wzroku. Nie mam pewności czy nasza nadwzroczność bardziej nas uszczęśliwi, czy zasmuci po naszym powrocie do codziennych obowiązków. Z wielkim wzruszeniem oglądaliśmy w wytwórni ikon w Kalambaka pośród wielu innych tę, jedną z podobizną Matki Boskiej Częstochowskiej.
Kręta górska droga zaprowadziła nas na Meteory. Z okien autokaru już z daleka widzieliśmy zaskakującą panoramę masywu skał z piaskowca z grupą porozrzucanych prawosławnych klasztorów - monastyrów (w dosłownym tłumaczeniu „skał zawieszonych w powietrzu”). Sześć klasztorów w pełnym słońcu, każdy zespolony ze swoją skałą, zawieszony na niej jak olbrzymie gniazdo. Dawniej nie było do nich dostępu. Towar i ludzie wciągani byli linami. Teraz turyści wspinają się po setkach schodów i tuneli wykutych w skale. Meteory odegrały ogromna rolę w budowaniu tożsamości narodowej Greków. W czasie wojny były schronieniem dla wielu. Cieszą się wielkim szacunkiem i są dumą narodową. Ludzie z całego świata przyjeżdżają podziwić te niesamowite budowle. Oglądaliśmy wiele pięknych miejsc i otarliśmy się o żywa kulturę bawiąc się na greckim wieczorze. Plaża, na którą chadzaliśmy codziennie była położona w malowniczym miejscu u stóp ruin zamku. Zapragnęliśmy jednak odwiedzić inne malownicze miejsca. Popłynęliśmy na wyspę Skiathos. Spędzając dwie godziny na „Złotej Plaży”, chodziliśmy po wodzie, a z pod stóp unosiły się srebrzyste mieniące się i wirujące drobinki. Niezapomniane wrażenie, sielankę zaburzyła zabłąkana ośmiornica, na którą nieopacznie usiadła jedna z turystek oznajmiając to głośnym krzykiem. Ośmiornica ze strachu znieruchomiała na dłuższy czas pozując do zdjęć zwabionych krzykiem gapiów.
Płynąc statkiem oglądaliśmy wiele urokliwych miejsc, pięknych domów, wysp, wysepek i malowniczych plaż. Pogoda nam dopisała, jedynie kapitan próbując nauczyć nas greckiego tańca i widząc nasze nieudolne próby gromko porykiwał „Polaki katastrofa!”. Trzeba mu jednak przyznać, że uczyć umiał i później z zachwytem osobiście nagradzał nas kieliszeczkiem kapitańskiej METAX-y.
Zapisując się do UTW wiedziałam, że poszerzę wiedzę i rozbudzę zainteresowania. Jednak w najśmielszych snach nie podejrzewałam, że będzie mi dane przeżyć takie wielkie greckie wakacje.
Dorota Kosmowska