W dniach 17-19 marca w Brukseli (trzy dni przed zamachami) gościł nas Europejski Komitet Ekonomiczno-Społeczny (EKES), czyli instytucja doradcza i opiniodawcza w Unii Europejskiej. Komitet ten zajmuje się głównie doradzaniem Radzie EU, Parlamentowi Europejskiemu i Komisji Europejskiej. Próbuje on osiągać kompromis między poszczególnymi grupami ekonomiczno-społecznymi. Zasiada w nim 353 członków. My, młodzież z gimnazjum w Szarowie mieliśmy zaszczyt reprezentować Polskę podczas obrad YEYS wraz z grupami z innych europejskich krajów i krajów kandydujących do UE. Naszym zadaniem było przedstawić zdanie młodzieży dotyczące imigrantów w Europie.
W czwartek rano stawiliśmy się na lotnisku w Krakowie. Po oddaniu bagaży i odprawie pozostało tylko czekać na samolot. Wedle planu niemieckich linii lotniczych „Lufthansa”, powinniśmy wylecieć o godzinie 10:40. Spokojnie dolecieliśmy do Frankfurtu, gdzie zaczęły się pierwsze przygody. Tam mieliśmy zaplanowaną przesiadkę, ale niestety pomyliliśmy godziny odlotu, a poza tym, lotnisko było bardzo, bardzo długie, przez co się spóźniliśmy. Wyprawiono nas następnym samolotem. Po dotarciu do Brukseli, wsiedliśmy do taksówki, która zawiozła nas na miejsce spotkania. Kierowca starał się abyśmy byli na czas i po drodze złamał wiele przepisów drogowych.
Piątek był dniem posiedzeń i rozmów na temat uchodźców. Po krótkim wstępie i zapoznaniu się z podstawowymi różnicami pomiędzy uchodźcą a imigrantem oraz znaczeniem słowa integracja usłyszeliśmy historię Mahmooda Nisara, który 25 lat temu, będąc szesnastolatkiem przyjechał do Niemiec, jako uchodźca z Afganistanu. Teraz sprawuje ważną urzędową funkcję. Opowiedział nam całą trudną drogę swojego życia i powiedział jak dobrze przyjęła go Europa. Dowiedzieliśmy się także, jak wygląda proces nadawania statusu imigranta i ile trwa. Spotkanie to obywało się w wielkiej sali plenarnej i każdy mógł zadać pytanie.
Po krótkiej przerwie mieliśmy sesję „Open Space”. Jest to technika, która pozwala dyskutować na tematy, interesujące samych rozmówców. Każdy uczestnik ma prawo zadeklarować, że chce rozmawiać o jakimś temacie i będzie czekał w wyznaczonym punkcie na innych uczestników zainteresowanych tym tematem. W ten sposób utworzyło się kilkanaście grup debatujących. Po trzydziestu minutach, można było zmienić grupę i przez to zmienić temat, w którym chce się zabrać głos. Gdy sesja się skończyła ustaliliśmy podstawowe projekty dotyczące zmian, poprawek, propozycji itp. dotyczących imigrantów. Następnie zapisaliśmy, co każdy projekt będzie zawierał i czego będzie wymagał, a potem drogą głosowania wybraliśmy 3 projekty, które będą pokazane i rozpatrzone przez forum do spraw migracji, a następnie w Komisjach Europejskich po to, aby wesprzeć wybrane przez nas projekty.
I miejsce, głosowaniem wszystkich uczestników, dostał projekt dotyczący wsparcia mediów w taki sposób, aby wiarygodnie i realnie przedstawiały sytuację, dotyczącą uchodźców we wszystkich krajach UE. II miejsce przypadło projektowi, który mówi o konieczności rewizji porozumienie w Dublinie. Porozumienie to, jest bowiem nieadekwatne do obecnych problemów z imigrantami, a dotyczy uściślenia granic i systemu rejestrowania uchodźców na granicach. III miejsce zdobył projekt przedstawiający plan edukowania imigrantów(zwłaszcza młodych), w taki sposób, aby przystosowywali się do naszych realiów min. poprzez uczenie uchodźców języka używanego w kraju, do którego chcą się dostać.
Najbardziej z naszej wyprawy będziemy jednak pamiętać ludzi, których tam poznaliśmy i integrację z nimi. Choć było bardzo mało czasu na zapoznanie się, dla nas nie był to żaden problem, bo wykorzystywaliśmy każdą wolną chwilę. Do tego, oprócz napiętego grafiku w ciągu dnia, mieliśmy też czas wieczorami. W pierwszą noc, po oficjalnym, krótkim zapoznaniu się, świętowaliśmy dzień św. Patryka na mieście, słuchając mini koncertu kapeli Irlandzkiej. Bardzo się cieszyliśmy, ponieważ taka okazja mogłaby się już nigdy nie zdarzyć. Po późnym powrocie do hotelu poznaliśmy się lepiej z naszymi współlokatorami z innych krajów. Na początku było to dość niezręczne być w jednym pokoju z obcą osobą, jednak już po krótkim czasie to się zmieniło. Następny dzień był od rana do wieczora wypełniony przeróżnymi zajęciami dotyczącymi naszego głównego tematu, więc staraliśmy się skupić na tym, co mieliśmy robić. Po całym dniu ciężkiej, efektywnej pracy nareszcie mogliśmy odpocząć i wszyscy wybraliśmy się do restauracjiPo kolacji, był ostatni czas na integrację, więc wykorzystaliśmy go jak tylko się dało.
Najpierw przedstawiciele trzech państw mieli zaprezentować swoje tradycyjne tańce. Nasza grupa również się zgłosiła. Co prawda, nie był to taniec tradycyjny, lecz taniec integracyjny do piosenki"Kiedy umrę kochanie" Janusza Radka. Taniec ten zatańczyliśmy wspólnie z uczestnikami, przez co każdemu bardzo się spodobał. Po przepięknych pokazach tańców grup z Albanii i Bułgarii mieliśmy kolację w stylu belgijskim. Przez te dni w Brukseli mieliśmy okazję poznać wiele miejscowych potraw, lecz niewiele przypadło nam do gustu, ponieważ Belgowie wolą raczej jeść wiele różnych sałatek, zamiast dań podobnych do naszych. Mieli za to niewiarygodnie smaczne desery, czyli kremy o przeróżnych smakach. Część z nas wybrała się do zabytkowego centrum Brukseli, aby móc zwiedzić, choć część tego pięknego miasta i zjeść belgijskie frytki. Podróżowaliśmy metrem ze stacji Maelbeek, która była najbliżej naszego hotelu. Pozostali uczestnicy spędzali czas w restauracji na zabawach integracyjnych lub spacerując po europejskim centrum, świetnie się ze sobą bawiąc. Każdy z nas wrócił późno bardzo zmęczony, ale za to jeszcze bardziej zadowolony.
W sobotę w wolnym czasie przed wyjazdem poszliśmy do pobliskiego sklepu, żeby kupić prawdziwe belgijskie czekolady oraz odwiedziliśmy piękny park, który znajdował się niedaleko nas. Jednak czasu nie było zbyt dużo, bo trzeba było udać się na lotnisko Zaventem na nasz lot do Krakowa. Ostatnie chwile spędziliśmy z naszymi nowymi znajomymi, następnie pożegnaliśmy się z nimi i wyjechaliśmy. Droga powrotna była o wiele szybsza i nie mieliśmy większych problemów. Jedynie do lądowania w Krakowie podchodziliśmy dwukrotnie, bo na pasie startowym były jakieś odpadki i dopiero za drugim podejściem udało się wylądować.
Przez te kilka dni zawarliśmy niesamowite znajomości z kolegami z całej Europy. Mimo zamachów na miejsca, w których byliśmy, będziemy zawsze cudownie wspominać ten wyjazd.
Relacja:
Julia Chudecka, Marcin Walaszek,Tomasz Więsek
opiekun Dorota Chudecka