Marzyłam o rodzinie. O tym, żeby wychować dzieci na mądrych ludzi, żeby dać im bezpieczeństwo i siłę. Tylko jak mogę dać siłę, skoro sama jej nie mam...
6 dni po narodzinach mojego drugiego dziecka zdiagnozowano u mnie guza na kręgosłupie. Wynik każdego kolejnego badania sprawiał, że coraz bardziej zapadałam się pod powierzchnię ziemi.
Jedną ręką tuliłam malutkie, bezbronne ciałko mojego długo wyczekiwanego dziecka. Drugą musiałam podnieść rękawicę rzuconą mi przez los. Nowotwór złośliwy szpiku kostnego, z którym przyszło mi rozegrać okrutną walkę na śmierć i życie.
Kolejne dni, badania, konsultacje pamiętam jak przez mgłę. Ból, niepewność i ogromny smutek. W głowie dźwięczała wizja moich dzieci wychowujących się bez matki... Nie mogę na to pozwolić! Będę walczyć dopóki mam jeszcze resztki sił! Będę walczyć, bo to to bitwa o życie moje i moich dzieci!
Ostatnią szansą na życie jest dla mnie leczenie nierefundowanym lekiem. Zakup leku, niesamowicie drogiego leku to jednak dopiero początek... Kolejnym etapem leczenia będzie rehabilitacja, również bardzo kosztowna.
Walczę o życie, chociaż wiem, że sama tej walki nie wygram. Pomóż mi, proszę...
Ania