RSS

Aktualności

  • Wednesday, 3 December 2025r. Informacje

    Kolekcjonowanie to styl życia. Wszystkim wstęp otwarty.

    Wystawa naszego zbioru w Muzeum Żup Krakowskich w Wieliczce będzie różnorodna i kolorowa. Z wieloma przedmiotami łączą się ciekawe historie, które warto poznać - mówią Anna i Paweł Maciukiewiczowie, krakowscy kolekcjonerzy, z którymi rozmawiamy o miłości do starych przedmiotów. 

    Zabytkowe  meble, obrazy, oryginalna porcelana tworzą klimat naszego domu. Dzięki nim wnętrza stają się niepowtarzalne. Od czego zacząć kolekcjonowanie?

    Wybierajmy to, co nam się podoba. Nie patrzmy, czy coś jest modne, albo czy to dobry interes. Jeśli przedmiot nas urzekł i chcemy go mieć w swoim otoczeniu, to go kupmy i wstawmy do wnętrza. Na naszej wystawie „Cunctis patet ingressus” - wszystkim wstęp otwarty, prezentowanej w wielickim muzeum od 14 marca pokazujemy cenne, unikalne pamiątki, ale też rzeczy, które można znaleźć na targach staroci za przysłowiowe grosze. Wychodzimy z założenia, że cieszyć powinny przedmioty wszelkie.                                                                                                                                   

    A wiedza na temat ich pochodzenia nie jest nam potrzebna?

    Jest, ale nie w pierwszej chwili. Na początku ważny jest walor estetyczny.  Poznawaniem historii, zajmiemy się w kolejnym etapie, kiedy już nabyliśmy stary przedmiot. Wówczas poszukajmy informacji, kiedy powstał, kto jest jego twórcą, w jakim otoczeniu ten człowiek obracał się, kim byli jego najbliżsi. Jeśli zagłębimy się w szczegóły, to po pierwszym zakupie myślimy już o następnym,  bo kolekcjonowanie porywa jak rzeka.                                                                                           

    Czy zbieranie starych pamiątek jest dziś popularne?

    Przykro to mówić, ale nie. Kolekcjonerstwo było modne w czasach PRL. Wynikało to z prostej przyczyny. Większość rzeczy wykonywano wówczas masowo i byle jak, więc posiadanie czegoś starego, wartościowego stało się pewnym finansowym zabezpieczeniem. Wiekowe meble stanowiły wartość, bo zachwycały nie tylko swym pięknem, ale też trwałością i użytecznością. O takie przedmioty właściciele dbali, szanowali je, więc przetrwały lata. Trafiały na rynek kolekcjonerski, a ponieważ był na nie popyt to łatwo można było je sprzedać, kupić, czy wymienić się nimi. Dziś to wszystko padło.

    Dlaczego?

    Nastały takie czasy, kiedy to zakupione przez nas meble, porcelana czy inne stare przedmioty zapewne nie będą mieć w przyszłości wielkiej wartości. Nie mówimy oczywiście o rzeczach najwyższej klasy, czy tych z unikalną proweniencją.          

    Gdzie dziś kolekcjonerzy lokują pieniądze?

    Kupują obrazy i monety. Problem jednak w tym, że monety chowają zazwyczaj w skarbcu, a obrazów często nie wieszają na ścianach, bo ich zbieranie nie wiąże się z potrzebą posiadania czegoś pięknego, z czym się można utożsamiać, tylko jest to czysta tezauryzacja.

    Państwo jednak mają potrzebę zbierania starych, unikalnych przedmiotów. Kiedy narodziła się ta pasja?

    Nasza kolekcja jest składową ciekawości, a także różnych zdarzeń i impulsów. Zanim poznałam męża chodziłam na targi antyków, giełdy staroci, żeby zdobyć coś wyjątkowego. Z kolei u męża pasja zaczęła się wcześniej, w rodzinnym dworze w Fałkowicach koło Gdowa.

    Dzięki temu, że ten dom przetrwał wojnę, a potem nie został skonfiskowany, zachowały się meble, wyposażenie, pamiątki, czyli ta tkanka historyczna. Gdy przyjeżdżałem na wakacje, przesiąkłem atmosferą tego miejsca, zapuszczałem się w zakamarki, myszkowałem i wyciągałem różne ciekawe przedmioty. Tak było z mundurem mojego dziadka z czasów monarchii austro-węgierskiej. Znalazłem go na strychu w zakurzonym kufrze. Wtedy też zacząłem interesować się historią.  Z czasem zaowocowało to pasją kolekcjonerską, studiami historycznymi, oraz pracą zawodową, która polegała na prowadzeniu przez trzy dekady antykwariatu z militariami w Krakowie. 

    Państwa kolekcja powstawała latami. Jest tak ciekawa, że zgodziło się ją zaprezentować wielickie muzeum.  Gdzie szukaliście wartościowych przedmiotów?

    Tych miejsc było sporo. Przez lata podróżowaliśmy po Polsce i świecie.  Planując wakacje sprawdzaliśmy, czy w pobliżu miejsca wypoczynku będą giełdy czy antykwariaty. Przez nasze ręce przewinęło się tysiące rzeczy. Ale poszukiwanie to nie tylko wyjazdy. Wielkim sentymentem darzymy znaleziska bliskie, lokalne i jeśli coś takiego interesującego się trafiało, to chętnie taki przedmiot zostawialiśmy sobie. W kolekcjonerstwie, jak i w życiu, czasem rządzi przypadek. Kiedy pewnego razu kupowaliśmy talerz do kolekcji majoliki, musieliśmy nabyć cały karton z różnościami, znajdował się w nim również piękny perski materiał z okresu dynastii Safawidów. Ostatecznie okazało się, że to nie talerz, a tkanina były najcenniejszym nabytkiem w tym zakupie. W ten sposób zaczęła się fascynacja tkaninami Wschodu, bliższego i dalszego.

    Oprócz poszukiwań na giełdach staroci, targach antyków, aukcjach internetowych zajmowałem się też sprzedażą rzeczy z krakowskich domów, które były zbywane po śmierci właścicieli. Tak na przykład trafił do nas stolik kawowy pułk. Władysława Beliny-Prażmowskiego. Po śmierci jego siostry nabyliśmy go wraz dwoma kilimami i kilkoma drobiazgami.  Z kolei metalowy pas, który należał do Juliusza Kossaka, jego córka Gloria sprzedała jednemu z krakowskich kolekcjonerów wraz z rodzinną zbroją husarską. Potem zbroja przywędrowała do nas. Po wielu latach, z uwagi na fakt, że zainteresowało się nią Muzeum Historii Polski, zdecydowaliśmy się z nią rozstać, pozostawiając sobie cenny pas. 

    Z tymi wiekowymi przedmiotami wiążą się historie ich właścicieli. Czy są one ważne dla kolekcjonerów?

    Tak, proweniencja czasem jest dla nas znacznie ważniejsza niż sam przedmiot. Na przykład bagnet, który był własnością reżysera „Krzyżaków” Aleksandra Forda dostałem od ciotki, która pracowała przy jego filmach, jako scenograf. Sam bagnet nie stanowi dużej wartości. Staje się jednak cenny, bo ma wyjątkową historię, która do nas przemawia. Podobnie było z czerwonym czakiem z czasów monarchii austro-węgierskiej. Takie nakrycia głowy dziś można kupić w Austrii i w Niemczech. Jednak to prezentowane na wystawie w wielickim Zamku Żupnym jest wyjątkowe, bo należało do rotmistrza Jana Jędrzejowicza, wybitnego znawcę militariów. Pochodzenie nadaje przedmiotom dodatkową wartość, bo opowieści, które za nim się kryją są najciekawsze.

    Jak sprawdza się, że są one autentyczne?

    Do tego potrzebne już jest większe doświadczenie. Im więcej rzeczy przechodzi nam przez ręce, tym więcej wiedzy o nich uzyskujemy. Takie informacje znaleźć możemy oglądając zbiory muzealne, czytając odpowiednią literaturę, czy poszukując ich w Internecie. Tylko mając już pewną praktykę możemy stwierdzić autentyczność przedmiotu lub jego historii. 

    Gdy przybywa nam lat i więcej wiemy o historii, dostrzegamy potrzebę otaczania się przedmiotami unikatowymi?

    Nie wszyscy. W dzisiejszych czasach coraz mniej ludzi odczuwa potrzebę posiadania czegoś z duszą. Teraz rządzą kolory i wzornictwo, które popularyzuje prasa i Internet. Czytelnicy podpatrują w mediach społecznościowych  jak ktoś ma urządzone mieszkanie i okazuje się, że wielu z nich chce mieć tak samo.  Niedawno pojawiła się moda na kolekcjonowanie przedmiotów z czasów PRL, wcześniej na Art déco, ale generalnie nie ma dużego zainteresowania starszymi przedmiotami.  

    Klimat Państwa domu przeniesie się na trzy miesiące do wnętrz Zamku Żupnego w Wieliczce. Czy obecnie obserwuje się trend, by zbiory kolekcjonerskie prezentować w muzeach?

    Nie jest to popularne, bo nie wszyscy chcą pokazywać, co mają w swoich domach. My jednak podjęliśmy decyzję o udostępnieniu naszej kolekcji szerszej publiczności. Wystawa będzie różnorodna i kolorowa. Z wieloma przedmiotami łączą się ciekawe historie, które warto poznać. 

    Czy w przyszłości zamierzają Państwo udostępniać dwór w Fałkowicach zwiedzającym?

    Tak, chcielibyśmy pokazać zarówno dom od środka jak i jego otoczenie wraz z parkiem. Nie jest jednak to takie proste. Wymaga pewnych działań. Od lat siłami całej rodziny prowadzimy renowacje dworu i parku.

    Kiedy dwór będzie gotowy do podjęcia pierwszych gości?

    Myślimy, że niebawem, ale dokładnej daty jeszcze nie znamy. Jesteśmy na etapie końca prac remontowych. Sugerowano nam niedawno, byśmy wzięli udział w Dniach Dziedzictwa Kulturowego Małopolski, ale prawdopodobnie jeszcze w tym roku nie skorzystamy z tego zaproszenia.

    Może dzięki pokazywaniu zbiorów szerszej publiczności Państwa pasja, styl życia i poczucie estetyki staną się dla innych impulsem, by stworzyć sobie taki bezpieczny azyl?

    Na to liczymy, bo pasja to wartość dodana do szarej egzystencji. W większości przypadków poszukiwanie nowych nabytków wiąże się z poświęceniem czasu, pewnym stylem życia, chodzeniem na giełdę staroci, wyjazdami krajowymi i zagranicznymi. Wychodzimy jednak z założenia, że jeśli są chęci, to ten czas się znajdzie.  Każda pasja jest cenna, bo to odskocznia od codzienności, od rutyny. Ona daje też poczucie bezpieczeństwa, bo człowiek mając ją czuje się, jak w innym świecie.

    Muzeum Żup Krakowskich Wieliczka

Galeria

Ładowanie...